środa, 30 marca 2011

Post, jaki Bóg uznaje

Na początku Wielkiego Postu na jednej z porannych mszy, którą odprawiał o. Rafał, miałem dyżur w konfesjonale. Podczas jego homilii mogłem usłyszeć (akurat nikt się nie spowiadał) jego interpretację słów Jezusa, która rzuciła mi nowe światło na rozumienie postu. Mówił o Ewangelii, w której uczniowie Jana zadają Jezusowi pytanie: "Dlaczego my i faryzeusze dużo pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą?". Ojciec Rafał stwierdził, że w odpowiedzi-pytaniu Jezusa: "Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć" - zawarta jest istota postu. Post ma służyć przywróceniu radości z przebywania z "Panem Młodym". Zdałem sobie sprawę, że w postanowieniach wielkopostnych ma chodzić o to, aby one przybliżały mnie do Jezusa, Jego Miłości, a nie były tylko postanowieniami "dla postanowień" albo którymi chcemy się Bogu przypodobać czy coś u Niego wyjednać.

Tego samego dnia w rozmowie z jedną studentką zapytałem ją, czy zrobiła jakieś postanowienie, spodziewając się, że usłyszę "klasyczne": 'Nie jem słodyczy'. Ale to co powiedziała zaskoczyło mnie kompletnie. Postanowiła mianowicie, że codziennie będzie spędzać pół godziny w kościele, aby zatrzymać się przed Bogiem nad różnymi dziedzinami jej życia. Zamierzała przyjrzeć się studiom, jak się w nich spełnia i czym chce się zajmować konkretnie. Chciała zobaczyć siebie w relacjach z ludźmi, przyjaciółmi, rodziną, co ważnego może umykać jej w tym wszystkim. Przyjrzeć się swojej relacji z Bogiem itd.
Byłem pod wrażeniem tak dojrzałego i przemyślanego postanowienia, które miało na celu bardzo realne i konkretne "porządkowanie" swojego życia wraz z Bogiem, czyli przywracanie Jego obecności w tych konkretnych dziedzinach jej życia.

O. Rafał i ta studentka zainspirowały mnie mojej wieczornej homilii tego dnia. Podzieliłem się tymi myślami i kontynuowałem w oparciu o Słowo Boże, które wtedy było bardzo dosadne:

Czyż to jest post, jaki Ja uznaję, dzień, w którym się człowiek umartwia? Czy zwieszanie głowy jak sitowie i użycie woru z popiołem za posłanie - czyż to nazwiesz postem i dniem miłym Panu? Czyż nie jest raczej ten post, który wybieram: rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić wolno uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać; dzielić swój chleb z głodnym, wprowadzić w dom biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziać i nie odwrócić się od współziomków. Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie twe zdrowie. Sprawiedliwość twoja poprzedzać cię będzie, chwała Pańska iść będzie za tobą. Wtedy zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On rzeknie: Oto jestem! (Iz 58,5-9)

Postem, który się Bogu podoba jest więc każde rozerwanie kajdan zła, rozwiązanie więzów niewoli i złamanie wszelkiego jarzma. Jeśli ktoś ma trudności z akceptacją samego siebie, to np. niejedzenie słodyczy nie będzie postem, ale ... antypostem, bo może utrzymywać osobę w odrzucaniu swoich słabości czy zwykłych potrzeb. Postem dla takiej osoby będzie w trudnym momencie np. wzięcie ulubionej czekoladki (Malaga ;-) czy zrobienie dla siebie czegoś dobrego. Postem będzie każdy gest bezinteresowności i miłości wobec drugiej osoby i siebie samego. Bo post ma łamać niewolę i przywracać radość z przebywania z Jezusem, czyli Miłością.

Po jakimś czasie dostałem mail od tej studentki, której postanowienia zrobiły na mnie wrażenie. Mail był także niezwykły:

Miałam dziś taki fatalny dzień... Masa rzeczy na głowie, dzwonienia po ludziach, załatwiania spraw, nieporozumienia..., masakra. Większość oczywiście związana z zaangażowaniem w duszpasterstwo, co naprawdę mocno mnie dzisiaj przytłoczyło, bo mam czasem ogromną ochotę powiedzieć, że to nie jest moja jedyna aktywność życiowa, że trochę za dużo tych wymagań w stosunku do mnie. No po prostu fatalnie. Ale... wracałam taka strasznie zła i zmęczona z myślą, że mam minutę na prysznic, ogarnięcie się i bieg na drogę krzyżową, którą dziś mieliśmy. I się zbuntowałam - poprosiłam dziewczyny, żeby się tym zajęły, bo nie mam siły ani ochoty - i tak z początku miałam wyrzuty sumienia, ale przechodziłam koło cukierni na dole i sobie pomyślałam - ale mam ochotę na kremówkę - ale zaraz - nie, przecież jestem na diecie - i przypomniało mi się, co mówił Ojciec i wtedy kupiłam najlepsze ciastko, jakie znalazłam w tej cukierni :) I spędziłam piękny wieczór bez wyrzutów sumienia, ogarnęłam myśli złe, wyżaliłam się przyjaciółce, podjęłam konstruktywne postanowienia a wszystko to... przez małe głupie 'ciasteczko' - myśl, żeby trochę sobie w niedoli ulżyć, dogodzić, zaakceptować siebie i rzeczy, jakie są w tej chwili. Przepięknie. 'Chwalić Cię będę Panie całym sercem moim, opowiem wszystkie cudowne Twe dzieła' :))

14 komentarzy:

  1. Przywróć mi radość z Twojego zbawienia - Ps 51 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm..., dzięki za to świadectwo:):):)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za ten wpis. Akurat wczoraj zaczęło mnie męczyć, że tutaj Wielki Post, a ja pełnią życia żyję i nie odmawiam sobie niczego. A jedno z moich postanowień być bardziej i to być z ludźmi a nie gdzieś w ucieczce od nich i Boga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie ten post jest postem spotkania :)
    rzeczywiście - fajnie jest spojrzeć inaczej na post i "postanowienia" :)
    dziękuję za to świadectwo!

    OdpowiedzUsuń
  5. Bo chyba Bogu chodzi o to, by wszystko co robimy, robić z miłości do Niego, do drugiego człowieka, do siebie samego. Jeśli nawet w najszlachetniejszym postanowieniu nie ma miłości do Jezusa, to chyba nie jest to miłe Bogu. A żeby ta miłość w nas była i byśmy wszystko robili z miłości do Niego, a nie z musu, to nieustannie trzeba się o nią modlić, a On ją daje...

    OdpowiedzUsuń
  6. A co z tymi którzy w wielkim poście: codziennie chodzą na mszę, poszczą dwa razy w tygodniu o chlebie i wodzie, starają się służyć innym - mają po 25 lat. Czy z nimi coś jest nie tak? Czy taka wersja postu jest zła? Czy powinni w takim razie...jak tylko przestaną mieć ochotę: rzucić wszystko i iść do pubu na piwo? To nie jest żart, to jest rzeczywiste pytanie. Bo po raz pierwszy w tej kwestii mam metlik w glowie. AGH

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja myślę, ze wszystko z nimi OK. Zależy tylko po co to robią. Bo jesli z przyzwyczajenia lub zwyczaju, to chyba sie to mija z celem. Ale jesli przybliża ich to do Jezusa, pogłębia relację z Nim i nie jest robione na pokaz, to chyba wszystko jest jak najbardziej w porzadku. Ale według mnie trzeba to rozpatrywać bardzo indywidualnie. Kazdy ma inną historię i inną drogę do Boga.
    M.

    OdpowiedzUsuń
  8. Post o chlebie i wodzie i inne tego typu postanowienia są bardzo cenne. Ja np. kilka poprzednich lat z rzędu tak robiłem i dzięki temu poznałem wartość takiego wlaśnie postu, choć moja motywacja nie była może najlepsza. Chciałem chyba pokazać Bogu ile mogę dla Niego zrobić. On na szczęście prowadził mnie za każdym razem do lepszego poznania Jego samego. Tym razem tylko w jeden piątek Wielkiego Postu nic nie jadłem, a potem natchnęło mnie na zmianę, która wyklucza właśnie taki post.

    Często motywacja do podjęcia jakiegoś wyrzeczenai jest nieczysta, ale przecież na różnych etapach życia duchowego kieryjemy się tym, co w nas jest najlepsze, chociaż innym może się to wydawać niezbyt dobre. Rodzice przecież również nie wymagają od 5-cio latka, żeby sam się utrzymywał, ale najwyżej aby posprzątał swój pokój(ale łaskę robi...).

    Bóg się naprawdę cieszy widząc, że chcemy coś robić. Ale najbardziej chce być z nami blisko. Jak często pozwalasz Bogu być blisko siebie?

    OdpowiedzUsuń
  9. Eucharystia codziennie? Oby tak tobie zostało już na zawsze ;)

    Post o chlebie i wodzie jest dobry, ale nie może być przykry, bo wtedy sprzeciwia się miłości samego siebie. Prędzej można stracić zdrowie psychiczne niż odzyskać duchowe. Bloskość z Bogiem jest czymś cudownym, a my przez jakieś stereotypy często mylimy to z jakąś przykrą fałszywą religijnością. To nie może prowadzić do niczego innego niż bunt i rozdarcie. To Bóg wziął na siebie nasz krzyż, a nie my Jego. Dopóki myślimy, że w czesie Wielkiego postu możemy coś w sobie zmienić, "zrobić się lepszym", to jesteśmy w błędzie. Jedyne co możemy, to pozwolić się Bogu kochać, otwierać się na Jego Miłosć do nas. Dopiero wtedy możemy zostać uzdrowieni, uwolnieni i uzdolnieni do radosnej miłości. Chwała Panu! =]

    OdpowiedzUsuń
  10. Fakt w poście chodzi o to by zbliżyć się do Boga. Jest to w końcu sens całej wiary.
    Ale nie mam zamiaru lekceważyć drugiego aspektu postu, czyli tak określonego tutaj „postanowienia dla postanowień”. Jestem osobą „od niejedzenia słodyczy” :) (oczywiście jest to jedno z wielu postanowień).

    Mam koleżankę, która (zapewne po przeczytaniu tego artykułu?) zaczęła „dawać mi do zrozumienia”, że to, co robie jest głupie i niedorzeczne, przez co mam wrażenie, że mam mnie za człowieka małej wiary, lub niedojrzałego duchowo.

    Za młodu rozumiałem to w ten sposób, że w poście chodzi o wyrzeczenie dla Boga. Moim zdaniem to też jest bardzo dobra forma pojednania z Jezusem. Bo w końcu ile On się wyrzekł dla nas? Czy Miłość nie polega na ofiarowaniu?
    Co prawda tego, co On zrobił nie da się porównać do niejedzenia słodyczy, nie oglądania ulubionych anime, czy rezygnowania z palenia. Ale rezygnując z tego, co jest dla nas najprzyjemniejsze możemy, choć w małym stopniu zbliżyć się do postawy Chrystusa, umocnić się w ofiarowaniu.

    Ktoś może powiedzieć, że takie rzeczy są proste i trywialne. Często jednak jest tak, że te małe rzeczy mają na nasze życie wielki wpływ. Małe krople wody nie brzmią znacząco, ale to one składają się na potężny ocean, tak samo jak błahe ziarna piasku na olbrzymi ląd.
    Ta forma postu także prowadzi do „rozerwania kajdan zła, rozwiązania więzów niewoli”. Często sami się zniewalamy nie wiedząc o tym, często robimy to, czego tak naprawdę nie chcemy. Oderwanie się od tych rzeczy pozwala nam to sobie uświadomić.

    Rezygnowanie z tego, bez czego jednak da się żyć pokazuje nam, co jest najważniejsze w życiu, pozwala nam się lepiej skupić na tym, co jest dla nas niezbędne.
    Pozwala to nam także w pewien sposób wyciszyć się i rezygnując z innych zajęć znaleźć także czas na Boga –> Droga Krzyżowa, Gorzkie Żale.
    Uczymy się także wdzięczności i empatii: doceniamy to, co mamy i możemy poczuć jak to jest, być kimś, kto nie może sobie na dane rzeczy pozwolić np. nie ma kasy na głupiego batonika.

    Ważnym aspektem jest dla mnie umacnianie. Wyżej napisałem o umacnianiu w ofiarowaniu, ale chodzi mi bardziej tutaj o umacnianiu się w wyrzeczeniu.
    Wyrzeczenie to podstawa. Cokolwiek byśmy nie chcieli osiągnąć musimy coś poświęć. Coś dać z siebie by coś zyskać. Im więcej dajemy z siebie tym więcej otrzymuje od życia.
    To ćwiczenie siebie ulepsza nasze życie i uwalnia z kajdan, których często nie jesteśmy świadom. Możemy w ten sposób nawet zastąpić negatywne, destruktywne nawyki pozytywnymi i konstruktywnymi. Atmosfera i czas Wielkiego Postu jest idealną okazją do tego.
    Klejnot nie może być wypolerowany bez tarcia, ani człowiek stać się doskonałym bez zmagań
    Ćwicząc się w ofiarowaniu w tych małych rzeczach, będziemy gotowi, gdy nadejdzie czas lub możliwość na większe wyrzeczenie. Jest to metoda sprawdzenia siebie, dowiedzenia czegoś o sobie i nadania odpowiedniego sobie kierunku.

    Zgadzam się z tym, co napisał anonimowy kolega, że trzeba to rozpatrywać indywidualnie i każdy ma swoją drogę do Boga. Dlatego też nie podoba mi się wspomniane przeze mnie lekceważcie i pouczanie innych, podejście: (z wymownym kiwaniem głową) „ach.. on kompletnie nic nie wie, o co tu chodzi” lub słowa: „rozwalają mnie ludzie, którzy maja takie postanowienia i takie podejście do wiary.. < facepalm >”. Jakby to co napisałem było czymś bezsensownym lub czymś gorszym. Czy nie lepiej jest kierować się Miłością, która przecież nie ocenia?

    OdpowiedzUsuń
  11. „Dopóki myślimy, że w czesie Wielkiego postu możemy coś w sobie zmienić, "zrobić się lepszym", to jesteśmy w błędzie.”

    Dla mnie „zrobienie się lepszym”, czyli rozwój, samodoskonalenie jest jednym z głównych celów życiowych. Jeżeli coś się kocha to trzeba mieć „Siłę” by to bronić, troszczyć się o to. Po za tym chce mieć świadomość, że daje z siebie wszystko, w pełni wykorzystuje każdą szansę od życia :) Radosna miłość swoją drogą. To i to jest równie ważne.

    OdpowiedzUsuń
  12. Hefec Tikva, miałem na myśli, zmienianie siebie wyłącznie o własnych siłach. Czy może bardziej obrazowo, zbawianie siebie o własnych siłach. Wszyscy jesteśmy poranieni, związani i zepsuci przez grzech i tylko Jezus może nas wyzwolić. Wszelkie nasze próby, jak by się nie wydawały skuteczne z ziemnskiego punktu widzenia, nie prowadzą do niczego dobrego, bo są przeważnie nakładniem kolejnej maski, postępem w zgorzknieniu czy zatwardzaiłości, lub krokiem ku wierze w samowystarczalność. W efekcie zawsze nasze próby nie wynikające z relacji z Bogiem oddalają nas od Niego. Filozofia wschodu bardzo mocno idzie w tym kierunku(dawniej trochę w tym siedziałem), jednak to leży w całkowitej sprzeczności z chrześcijaństwem.

    Tak, czy inaczej, pewnie myślisz dobrze. Tu jest taka subtelna różnica, a to, że się nie zgadzamy może wynikać jedynie z tego, że się nie rozumiemy.

    A siłę mamy, ale tylko w Chrystusie ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. Usłyszałam w czwartek na fajnym spotkaniu słowa mówiące w jakiś sposób też o poście...
    Że skoro należę do KK to nadaję mu autorytet i traktuję jak przełożonego... A co za tym idzie - jeśli w KK obowiązuje przykazanie kościelne "Zachowywać nakazane posty i wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, a w okresach pokuty powstrzymywać się od udziału w zabawach" to tak właśnie ma być i nie będę szamać mięsa w piątek, bo przynależność do KK to nie tylko przywileje, ale też droga, która może mi nie odpowiadać. I bardzo cieszę się, że te słowa usłyszałam...
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Madzialenko mogę Cię spytać co to znaczy dla Ciebie "być umarłym dla Prawa"? Nawiązuję do fragmentu listu do Rzymian 

    "Tak i wy, bracia moi, dzięki ciału Chrystusa umarliście dla Prawa, by złączyć się z innym - z Tym, który powstał z martwych, byśmy zaczęli przynosić owoc Bogu." Rz 7:4

    i jeszcze

    "przecież kresem Prawa jest Chrystus, dla usprawiedliwienia każdego, kto wierzy." Rz 10:4

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

web stats stat24 wizyt na stronie od 15.01.2010