czwartek, 25 czerwca 2009

Dzień ojca

Duch zawiał dzisiaj do mnie "skądinąd". Dostałem dziś mail od młodej osoby, z którą znamy się od jakiegoś czasu. Bardzo mnie poruszył. Zaraz po nim przyszedł mail z najnowszego komentarza bloga:"Ojcze, gdzie są… nowe notki??!!;P". Pomyślałem od razu, że to właśnie nie przypadek i uznałem, że ten mail doskonale nadaje się do bloga. Za zgodą autorki umieszczam go poniżej:

"Stan mojego zdrowia wymusił na mnie pójście do lekarza, czekając na swoją kolej miałam duuużo czasu, aby przyjrzeć się delikatnie osobom znajdującym się w poczekalni. Istotą tej sprawy jest to, że wszyscy tam zebrali oczekiwali wizyty u ginekologa, co zawsze wprowadza lekko nerwową atmosferę, która płynie szczególnie od mężczyzn, a nie od ich partnerek :). Ci ojcowie (jeszcze tego w poczekalni nie świadomi, że są ojcami na 100%) mają najczęściej takie miny, jakby chcieli uciec i najczęściej nie towarzyszą kobietom w trakcie wizyty, tylko trzęsą nogą nerwowo. I dzisiaj zaobserwowałam "coś" co wzbudziło we mnie ogromny uśmiech i uspokoiło również moje serce, gdy bałam się co wyniknie z moich badań. Otóż... były w poczekalni dwie pary. Jedna zbyt wiele ze sobą nie rozmawiała, widać było, że się bardzo denerwują. Niestety z gabinetu prawie wszystko słychać, co mówi lekarka i pacjentka, więc usłyszałam, że kobieta ta jest w ciąży i jak sama później powiedziała, że nie planowała itd. "nerwowy tata" w tym momencie wyszedł z poczekalni na dwór... Wyglądał jakby miał paść trupem. Kobieta gdy wyszła równie smutna i blada z gabinetu szukała wzrokiem "taty dziecka" i jeszcze smutniejsza wyszła z poczekalni. I teraz kontrast, czyli małżeństwo, które wprawiło mnie w ogromną radość serca. W trakcie oczekiwania na moją kolej, usłyszałam jak ktoś coś szepcze, sam do siebie. Mężczyzna siedział koło swojej żony, obejmował ją, trzymał za ramię i... modlił się! Po chwili w ręce jego zauważyłam książeczkę oprawioną w brązową skórę z dużym srebrnym krzyżem. Gdy zerknęłam "do środka", zobaczyłam fragmenty Pisma Świętego i modlitwy. Był to dla mnie tak ogromny szok, że jeszcze bardziej "zaniemówiłam w ciszy". Mężczyzna ten był bardzo spokojny i uspokajał nerwową żonę. Gdy weszła do gabinetu, on nie przestawał się modlić, a po pewnym czasie lekarka oświadczyła jego żonie, a zarazem całej poczekalni, że jest w 6 tygodniu ciąży. Zapewne przygotowany na to mężczyzna, trwał ciągle w modlitwie. Może się wydawać, że robił to "na pokaz" jak czasami się to zdarza, ale tutaj czuć było prawdziwe oddanie, miłość i potrzebę modlitwy.

Ojcze, był to na prawdę piękny widok, a zarazem piękne i życiowe potwierdzenie cudu narodzin i oddania swojej rodziny Bogu! Było też to dla mnie potwierdzeniem mojego trwania w postanowieniu zachowania czystości do ślubu i oddania mojej przyszłej rodziny opiece Ducha.

Dla tego mężczyzny musi to być najpiękniejszy prezent na dzień ojca :) a ja postanowiłam modlić się szczególnie za osoby, które nie chcą dziecka i nie są gotowe na jego przyjście, jak i za moich rówieśników, żeby szanowali swoje ciało i planowali wszystko w Duchu :) "

Nic dodać, nic ująć!

niedziela, 7 czerwca 2009

Tata, Jezus i Sarayu

Dziś uroczystość Trójcy Świętej. Zdałem sobie sprawę, że książka, którą właśnie przeczytałem oprócz wspomnianych wczoraj przeze mnie spraw, jest jedną z najpiękniejszych przypowieści o ... Trójcy Świętej. Ojciec - Tata przez większość powieści jawi się jako ... Murzynka. Jezus - to Jezus - żydowski robotnik, a Duch Święty to ... Azjatka o imieniu Sarayu, co oznacza ... wiatr. W pierwszym momencie uderzyła mnie postać Taty w postaci kobiety. Ale im dalej czytałem, tym bardziej rozumiałem, jak bardzo Bóg stał się dla nas odległy przez to, że nazywając go Ojcem - przenosimy na niego często trudne doświadczenie naszego ziemskiego ojca. Pod koniec powieści Tata ujawnia się też jako mężczyzna. Tak czy inaczej skoro jesteśmy stworzeni na obraz Boży jako mężczyźni i kobiety ("Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę" Rdz 1,27), to czyż Bóg nie ma w sobie w pełni cech kobiety i mężczyzny...? Jezus to ... Jezus. Najbardziej zadziwiająca jest jednak Sarayu, będąca odpowiednikiem Ducha Świętego.
Chata próbuje ukazać relacje, jakie panują w tej doskonałej wspólnocie osób. Zarazem ich "zadania" w relacji do stworzenia. Nie mogłem trafić na lepszy "prezent" na uroczystość Trójcy.
Gdy dzisiaj w czasie homilii o. Prowincjał mówił o Trójcy Świętej, przyszło mi na myśl, że św. Ignacy ujrzał Trójcę jakby pod postacią ... trzech klawiszy organowych. Bardzo prosty i skromny obraz. Czyż nie jest piękniejszym obraz domu, w którym trzy osoby: Tata, Jezus i Sarayu żyją w wielkiej zażyłości i miłości...

sobota, 6 czerwca 2009

Chata

Kończę właśnie czytanie książki Williama P. Younga pt. Chata. Znajduje się ona w pierwszej dziesiątce książek sprzedawanych w Empiku (Top 10). Niesamowita to książka. Z jednej strony bardzo dramatyczna, tak że momentami płynęły mi łzy, z drugiej strony nie pamiętam, abym poza Ewangelią czytał coś, co ukazuje tak prawdziwy obraz Boga. Czytając ją w autokarze wczoraj i dziś w drodze do i ze Świętej Lipki, odczuwałem jakby wszystko, co jest tam powiedziane o Bogu, było tym, co odkrywam w mojej modlitwie i życiu. Począwszy od nazywania Boga - Tatą, poprzez ukazywanie, że Bóg nie chce żadnego naszego zła, a jeśli takie nam się już przydarza to tylko On potrafi z niego wyprowadzić dobro, a skończywszy na tym, że przebaczenie jest przede wszystkim potrzebne wybaczającemu, a nie temu, który nas skrzywdził. Wybaczenie "pozwala ci uwolnić się od czegoś, co zżera cię żywcem, co niszczy wszelką radość i zdolność do kochania."
Często ostatnio zdarzało mi się mówić w konferencjach czy homiliach, że Jezus w Duchu Świętym miał tak zażyłą relacją z Bogiem, iż zwracał się do Niego: Abba, czyli Tato. I to chciał przekazać uczniom, także gdy uczył ich modlić się. Mówił: Gdy się modlicie mówcie: Abba! Czyli Tato! Od dłuższego już czasu staram się modlić tak, jak Jezus, zaczynając moją modlitwę od słów Abba! Tato!. "Otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: Abba, Ojcze!" (Rz 8,15)
Jadąc dziś autokarem z rodzicami jezuitów, dla których przygotowaliśmy ten wyjazd, śpiewaliśmy znaną pieśń Serdeczna Matko. Gdy dotarliśmy do trzeciej zwrotki, osoby, które ją znają śpiewały: Lecz kiedy Ojciec rozgniewany siecze, Szczęśliwy, kto się do Matki uciecze. Słowa te były w ogromnym kontraście z tym, co właśnie czytałem o Bogu. Zaraz po pieśni Romek na szczęście dodał komentarz, że nie jest to prawdziwy obraz Boga... Bóg jest miłością.

wtorek, 2 czerwca 2009

Strategia nieprzyjaciela: powstrzymać cię od modlitwy

Od 5 miesięcy staram się modlić codziennie rano. Dawniej przez lata modliłem się wieczorem, często przed albo nawet po północy... Na początku stycznia miałem we wspólnocie krótką konferencję w oparciu o fragment Ewangelii (Mk 1,30-38), gdzie Jezus po uzdrowieniu teściowej Piotra, "nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił". Pamiętam, że wyznałem wtedy iż ja od wielu lat mam trudności z modlitwą rano, więc modlę się późnym wieczorem. Ale tego właśnie wieczora po konferencji przyszła mi myśl, aby następnego dnia wstać wcześniej i modlić się rano, co o dziwo ... bez trudu mi się udało. Następnego dnia było podobnie, i ... następnego i ... tak mija już pięć miesięcy, a ja wciąż modlę się ... rano i widzę tego duże owoce.
Dziś rano na modlitwie zmagałem się długo z rozproszeniami. Najpierw "oglądałem" mecze NBA, potem zaś w jakiś niezrozumiały sposób "przyszło" do mnie współczucie dla studentów, którzy zginęli pół roku temu w Tatrach, a których ciała niedawno znaleziono w Dolinie Pięciu Stawów... W ten sposób szybko "mijała" mi modlitwa. W każdej mojej modlitwie osobistej od kilku miesięcy modlę się też językami. Dzisiaj jakoś nie mogłem się "zabrać" do tej modlitwy. Słuchając padającego za oknem deszczu, śpiewałem sobie w duchu: niechaj zstąpi Duch twój i odnowi ziemię, życiodajny spłynie deszcz na spragnione serce... Ale wciąż moje serce było gdzieś daleko...
Sięgnąłem po jedną z książek, leżących na stoliku koło łóżka i otworzyłem ją "na chybił trafił". W książce mówiącej o "chodzeniu w Duchu", autor dzieli się swoim doświadczeniem odkrycia wagi modlitwy językami, która jest potężnym orężem życia duchowego. W tym momencie książka otworzyła mi się na podrozdziale...: Strategia nieprzyjaciela: powstrzymać cię od modlitwy.
A wieczorem na naszej diakonii rozeznającej przygotowującej spotkania modlitewne Jacek miał krótką konferencję o regułach rozeznawania duchów, zwłaszcza odkrywania działania złego ducha, który czai się i szybko chce nas odciągnąć od każdego dobra... Jacek przypomniał rzeczy oczywiste, wydawało się, dla każdego jezuity...

poniedziałek, 1 czerwca 2009

Klapa

W ostatnią sobotę w wigilię uroczystości Zesłania Ducha Świętego nasza grupa modlitewna miała prowadzić czuwanie modlitewne w kościele jezuitów w Gdańsku Wrzeszczu. A ja miałem mieć konferencję o Duchu Świętym i darze modlitwy językami, która często towarzyszy doświadczeniu napełnienia Duchem Świętym. Tego dnia miałem czas na modlitwę i wsłuchiwanie się w to, co chciałbym powiedzieć. Wszystko szło jak po maśle..., co jak uczy mnie doświadczenie, nie jest najlepszym znakiem. Aż do czasu... Do Gdańska wyjechaliśmy dość późno wg "obliczeń" czasowych, które okazały się błędne. Wychodziło na to, że zajedziemy tam na kwadrans przed rozpoczęciem czuwania, a to oznaczało, że nie zdążyły rozstawić sprzętu i rozpocząć o czasie. To wystarczyło, aby "stary człowiek" odezwał się we mnie. Doświadczyli tego jadący w samochodzie... A po drodze mieliśmy jeszcze zabrać pianino z jednego miejsca. Gdy już je załadowaliśmy, a ja zniecierpliwiony kręciłem się z tyłu samochodu Jacek, nie widząc mnie, zamknął tylną klapę w naszym Fiacie Doblo. Z hukiem zatrzymała się na ... mojej głowie. To było jak uderzenie z ... nieba. Zamiast wybuchnąć, uśmiechnąłem się, trzymając się za głowę i gdy ruszyliśmy po prostu pomodliliśmy się, aby nie spotkało nas nic, co stanie nam na przeszkodzie w przygotowaniu czuwania i dobrym jego przeżyciu.
Przyjechaliśmy na miejsce ... 45 minut przed czasem. A Jacek później stwierdził, że to uderzenie klapą było... potrzebne.
Czuwanie, modlitwa i moja konferencja, wierzę, też były owocne...
web stats stat24 wizyt na stronie od 15.01.2010