niedziela, 17 stycznia 2010

Pacierz czy modlitwa

Dziś w niedzielę mówiłem homilię na mszy harcerskiej, o którą poprosił mnie ich duszpasterz o. Michał. Wychodząc od wesela w Kanie i ukazując, że w małżeństwie najważniejsza jest relacja miłości, którą zresztą też widać w rodzinie i relacji Jezusa do Maryi - pełnej wolności, a zarazem wzajemnego zrozumienia, przeszedłem do podzielenia się moim doświadczeniem z kolędy. Do wczoraj chodziłem 6 razy 'po kolędzie' i każdego dnia na w rodzinach, gdzie były dzieci, gdy rozmawialiśmy o modlitwie i modliliśmy się dzieci ... wzruszały się bądź delikatnie płakały. To najbardziej poruszające doświadczenie ostatniego czasu... Ponieważ na mszy harcerskiej większość stanowiły dzieci i młodzież, zachęciłem je, aby modląc się nie powtarzały żadnych formułek czyli nie 'odmawiały pacierza', ale rozmawiały z Bogiem z serca. Bóg słyszy nasze serce, a nie wypowiadane bez serca słowa...

Po mszy podszedł do mnie pewien mężczyzna po 40-tce. Był lekko poruszony. Powiedział, że jest pierwszy raz na tej mszy. Przywiózł córkę i potem postanowił być na tej mszy. Ja mu powiedziałem, że ja też jestem wyjątkowo na tej mszy. Powiedział mi, że modli się tylko własnymi słowami z serca od ... 25 lat. Ale nigdy wcześniej od nikogo nie słyszał, że to jest dobry sposób modlitwy. I dzisiaj to usłyszał. Mówił o poddaniu się poruszeniom serca i o wielkiej wolności, jaką uzyskał...

Po południu na kolędzie, gdzie były dzieci było inaczej niż dotąd. Dzieci się tym razem nie wzruszyły. Ale nie zdziwiłem się, gdy okazało się, że mama uważa,  że Bóg oprócz tego, że jest miłosierny, to jest sprawiedliwy - za dobre wynagradza, a złe karze. A ludzie powinni bać się Boga, aby nie grzeszyć. Dlatego przecież jest piekło, które może nas czekać...  A dzieci trzeba nauczyć modlitwy, a nawet można przymuszać je do modlitwy...

Podobnie było jednego dnia, gdy chcąc naprowadzić 5-letniego chłopca, w jaki sposób może zwracać się do Boga w modlitwie, zapytałem go, jak mówi do swojego taty, jak się do niego zwraca... On odpowiedział: ... Grzecznie! ... Być może był on za mały, aby zrozumieć pytanie... Ale jestem przekonany, że ów lęk przed tatą przekłada się też na relację z Bogiem.

Wieczorem pojechałem jeszcze z jednym z moich współbraci do szpitala do jego babci, która dostała dziś udar mózgu i leżała nieprzytomna. Udzieliliśmy jej sakramentu namaszczenia chorych. Momentami wydawało się, jakby odzyskiwała kontakt z nami. Najbardziej poruszyło mnie trzymanie za dłoń tej prawie 90-letniej kobiety. Tak ważny gest bliskości. Słów może zabraknąć, ale bliskości nie da się zastąpić niczym. Zwłaszcza w momencie być może zbliżającego się przejścia do Pana...

13 komentarzy:

  1. ''Bóg jest sprawiedliwy - za dobre wynagradzana, a za złe karze '' Nie zliczę ile razy usłyszałam w swoim życiu te słowa. Jesteś zdziwiony ojcze, że 5 letnie dziecko odpowiedziało na Twoje pytanie ''grzecznie '' Ja bym dała taką samą odpowiedz. Bóg nigdy nie był mi przedstawiony jako dobry Tata .Był Ojcem który prowadzi kartotekę , i notuje każde moje potknięcie. Za zły czyn , pewnie zostanę ukarana.
    Pamiętam jak dziś,swój dzień Chrztu św, najważniejszy dzień w życiu dla każdego człowieka,dla mnie nie był on radosnym dniem.
    Pamiętam swoje zaangażowanie w konkretnym ruchu młodzieżowym.Szukałam innego Boga,niż Tego którego znałam.Bardzo polubiłam Msze wieczorne. Ale ilekroć chcialam pójść, zawsze słyszałam ''po co , i tak Cię nie wysłucha, nosisz diabła za skórą, latasz jak pies wokół Kościoła , On Ci w niczym nie pomoże ''
    Dzisiaj, owszem umiem zmówić pacierz, ale nie potrafię rozmawiać z Bogiem. Próbuję , ale zawsze wydaje mi się, że On jest gdzieś bardzo daleko,i na pewno nie dla mnie. Do niedawna uważałam, że pewne sprawy które miały miejsce w moim życiu, są właśnie karą .
    Kocham Boga na tyle na ile potrafię, staram się zyć według Jego przykazań. Wiem, że jest Bogiem,Ojcem Miłosiernym, ale nie wiem czy kiedyś zwrócę się do Niego Tato, Tatusiu...

    Staję przed Bogiem, który jest Ciszą.
    Ja rozgadana, zaspieszona, rozgorączkowana, rozbiegana. Moja głowa ma pełno spraw wielkich i małych pomysłów, projektów, zamiarów zmieniających się co chwila jak w kalejdoskopie.
    Z sercem któe migocze wszystkimi uczuciami i wpada z radości w smutek, ze śmiechu w płacz, z miłości w nienawiść, i proszę Go, by mnie uciszył. Staję przed Bogiem który jest Pokojem. Zagrożona przez złych ludzi, przez zły świat.Przestraszona nienawiścią, chciwością, zaborczością, chamstwem, brutalnością.Przestraszona śmiercią, chorobą, nieszczęściem. Skulona , sparaliżowana, trzęsąca się nad swoim zyciem , proszę Go by mnie uspokoił. Staję przed Bogiem który jest Światłem i proszę Go by mnie oświecił. Stoję przed Tym który jest moim Ojcem, proszę by przemienił mnie, by uczynił mnie swoim dzieckiem.


    Mały człowieczek

    OdpowiedzUsuń
  2. jestem przekonana że dotyk dłoni ,bliskości potrzymanie za rękę człowieka szczególnie chorego a może nawet już umierającego człowieka ma ogromne znaczenie i nie żałujmy tego gestu bliskości tym ktorzy sa chorzy ,beżsilni ,załamani .wszyscy tego gestu jestesmy spragnieni

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego mama ma tak nie uważać? Na religii, a było to dosyć dawno, uczono nas Głównych prawd wiary.Jest ich 5. Druga brzmi : Bóg jest sędzią sprawiedliwym,który za dobre wynagradza, a za złe karze.W moim modlitewniku wydanym w 1991r jest tak samo.Nie wiem, może coś się zmieniło a może tę prawdę opacznie rozumiemy.Jednak coraz bardziej dociera do mnie to, że Bóg jest przede wszystkim Miłością.Chciałbym jeszcze, aby moje wybory podyktowane były odpowiedzią na tą miłość a nie dlatego,że tak nie wolno, bo to grzech.Tylko jak tego dokonać ? I czy się da to zrobić ?

    Jurek

    OdpowiedzUsuń
  4. do Jurka:
    Głównych prawd wiary jest 6 :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadza się. Pomyłka :)
    Jurek

    OdpowiedzUsuń
  6. Chciałabym dorzucić własne świadectwo. Owszem przez wiele wiele lat żyłam w starchu przed Bogiem , jakkolwiek wpajano mi, że On jest miłością, podświadomie jednak nie mogłam w to uwierzyć. Nie grzeszyłam - ze strachu, mówiłąm pacierz - bo jak nie powiem to grzech; chodziłam do Kościoła, bo przecież, jeśli umrę to pójdę do piekła... Życie w strachu zabija prawdziwą miłość i tak jak prawdziwy Ojciec nie chce, by jego własne dziecko bało się go, tak samo Bóg nie chce, byśmy przychodzili do Niego ze strachu. Jeśli chodzi o Bożą sprawiedliwość, Bóg jest sprawiedliwy, bo usprawiedliwia :) Czy kiedykolwiek Jezus kogoś potępił? Gdyby był w naszym rozumieniu sprawiedliwy, to kazałby ukamieniować cudzołożnicę, a przecież nie zrobił tego... chociaż zgrzeszyła i TAK MÓWIŁO PRAWO. Jezus wielokrotnie mówił, że trzymamy się kurczowo Prawa zapominając o prawdziwej miłości. "Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary (ofiary z cielcow itp.)Także kochani nic się nie zmieniło, po prostu szatan próbuje nam zamieszać w głowach i zamknać nasze oczy i uszy na cudowną MIŁOŚĆ BOGA :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale się posypało komentarzy- Ojcze- oklaski dla Jezusa, że przez Ojca poruszył tyle serc.
    Ja powiem jedno- wiele się dzieje w moim życiu, mój obraz Boga też jest w jakiś sposób wypaczony, bo tak naprawdę całe życie do Niego dążymy... Każdego dnia na nowo. A co na to Pan Bóg? Może chce byśmy przyszli do Niego jak dzieci? Małe dzieci, które tańczą i śmieją się bez powodu. My się nie musimy starać kochać Boga by nasze życie się zmieniło- to raczej Jego kwestia- Jego miłość przemienia, ale to ja muszę tę miłość dostrzec w sobie, w tobie, w nim etc... To ja mam być nośnikiem miłości by spotkać Miłość... Effatha!

    OdpowiedzUsuń
  8. Napisałeś ojcze, o bliskości z człowiekiem który cierpi, a być może już przechodzi na drugą stronę.
    Wielokrotnie zamykałam w swoich dłoniach, dłoń osoby która leżała na szpitalnym łóżku, i cierpiała. Sama będąc pacjentką, nie patrząc na swój ból, siadałam zwłaszcza nocami przy pacjentkach które potrzebowały odrobię ciepła, i ''poczucia bezpieczeństwa '' Czasem żartowałam sobie, że to moje takie małe powołanie. Wiedziałam, że za kilka dni powrócą do swoich domów, rzucą się w wir obowiązków, i za jakiś czas nie będą pamiętały, że ktoś kiedyś przy Nich trwał.
    Wiem już z doświadczenia, że prościej jest trwać przy sobie chwilowo niedysponowanej, niż przy umierającej...

    Cofnę się w czasie o 15 lat
    Ostatnie tygodnie życia mojej Mamy.
    Szpital zarówno dla Niej, jak i dla mnie stał się drugim domem. W domu byłam tylko gościem, wpadałam tylko by się umyć, i przebrać. Kursowałam między pracą a oddziałem.Gdy stan zdrowia już bardzo się pogorszył, powiedziano mi, ze to są ostatnie godziny -nie opuszczałam Mamy. Siedziałam, klęczałam przy łóżku, dłonie Mamy zamknęłam w swoich, i prosiłam Boga, by już Ją zabrał do siebie. Wiem, może to brzmieć okrutnie, jak można prosić Boga o smierć dla Kogoś, kogo kocha się nad życie. Nawet umierając się, moja Mama myślała o mnie, i moim rodzeństwie. Nie chciała umierać, bo bała się czy sobie poradzimy w życiu. Wiedziała,że jest dla Nas osobą niezastąpioną. Gdy konała, była bardzo spokojna, ja też.Dokładnie pamiętam co mówiłam '' Mamuś, idz, idz w stronę światła, nie zatrzymuj się,i nie martw się o mnie, poradzę sobie w życiu, a Ty będziesz już wolna od bólu i cierpienia..Spójrz, tam już pewnie czeka na Ciebie Tata, i Dziadkowie.Idz do Nich,a ja kiedyś do Was dołączę ''
    Odeszła cichutko......

    Jestem świadoma, że i mój czas się kiedyś skończy. Nie mam prawa wymagać, by ktoś przy mnie był gdy będę przekraczała próg wieczności..
    Będę szczęśliwa, gdy czyjeś dłonie zamkną moje...
    Nikt nie powinien odchodzić w samotności ...


    Mały człowieczek

    OdpowiedzUsuń
  9. Nawet umierając,moja Mama ****

    OdpowiedzUsuń
  10. Zesłanie Ducha Świętego...Po wielu latach udoło mi się powrócić do Boga.
    Jak ten syn marnotrawny.Trzy miesiące temu przyjęłam sakrament bkierzmowania, bardzo późno, bo mam 38 lat.Nigdy nie myślałam o tym, że Bóg nas kocha, tylko bałam się kary, ale On za każdym razem dawał mi szansę.Bardzo trudno się odciąć od przeszłości ("diabeł chodzi po starych klamkach"), ale jest coraz lepiej.Już się nie boję.Czuję tę wszechobecną miłość.Wiem, że zawsze mi wybaczy.Wiem, że ta miłość jest przeogromna, większa od ludzkiej miłości.Jeżeli mogę nazwać Go ojcem i kocha mnie mocniej niż, na przykład, ja swoje dzieci to mogę być spokojna,czuć się bezpieczna i szczęśliwa.Kolejny wspaniały dzień przede mną.
    Szczęść Wam Boże.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jan, który nazywał siebie umiłowanym uczniem Jezusa, czyli naprawdę czuł się kochany przez Niego, napisał:
    "Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim. Przez to miłość osiąga w nas kres doskonałości, że mamy pełną ufność na dzień sądu. (...) W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości." (1 J 4,16-18)
    Trwać w Bogu, to trwać w ... miłości. Miłości nie ma jeszcze, gdy jest lęk. Lęk jest tam, gdzie jest kara. A kara jest tam, gdzie jest ... przekroczenie Prawa. W miłości nie ma lęku, a więc w miłości nie boję się, że mogę przekroczyć Prawo lub inaczej: w Miłości ... nie ma już Prawa.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bóg jest Miłością Miłosierną, jednak nie pozwoli z siebie szydzić, a tak postępują ci, którzy nadużywają Jego Miłosierdzia (to pierwszy grzech przeciw Duchowi Świętemu). Każdy prawdziwie wierzący wie co to oznacza. Kościół nigdy nie zaprzeczy, że za grzech ciężki dusza potępia się. A jeżeli już nikt nie wierzy w istnienie osobowego zła i miejsca, w którym to zło się znajduje - to szatanowi właśnie o to chodzi. A ilu przewrotnych ludzi też się z tego cieszy i tylko zaciera ręce... zwłaszcza w dzisiejszym świecie. Wg zasady - hulaj dusza, piekła nie ma, wszystko cacy, pięknie, ładnie - do czasu. Charakterystyczne, że kapłani dosyć skrzętnie unikają w homiliach tematu piekła, ostatecznego potępienia człowieka, jakby miejsce kary wiecznej było puste albo nie istniało, no bo jak tu straszyć już i tak znerwicowanych, zestresowanych ludzi? Tylko, że rzeczywistość zła istnieje naprawdę i nie pomogą grzecznościowe zwroty wśród wzajemnej adoracji, żeby uspokoić sumienie, załagodzić całą sprawę, nie na długo takie iluzje i złudzenia wystarczają. Największym sukcesem szatana jest doprowadzenie do niewiary w niego i prawie mu się udało. Nowe czasy posoborowe w imię poprawności politycznej mało mówią o kwestiach ostatecznych człowieka, więc warto przeczytać co na ten temat pisał św. Jan Maria Vianey i najwyższa pora otrząsnąć się z tego błogiego letargu, kiedy jeszcze nie jest za późno... Chodzi o całą wieczność... To, że zanika poczucie grzechu wcale nie znaczy, że grzechu nie ma, nie można tak dawać się ogłupiać, to zaklęty krąg fałszu, który ma uśpić czujność człowieka, wielu specjalistów nad tym pracuje - wiadomo w czyich rękach są narzędziami... Szkoda, że kapłani nie mówią o tym głośno, przez to też ponoszą odpowiedzialność przed Bogiem i ludźmi.

    OdpowiedzUsuń
  13. "Grzeczne dzieci sobie nie radzą"

    www.list.media.pl

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

web stats stat24 wizyt na stronie od 15.01.2010