sobota, 16 stycznia 2010

Czas oczyszczenia Kościoła

Dzisiaj wieczorem już po kolędzie, siedząc w naszej wspólnotowej auli, sięgnąłem po leżący na stole ostatni nr kwartalnika dla kapłanów PASTORES. Przeglądając go natrafiłem na artykuł belgijskiego jezuity o. Alaina Mattheeuwsa "Czas oczyszczenia Kościoła". Zacząłem go czytać i byłem zdumiony treścią, którą natychmiast podzieliłem się z o. Wojtkiem Żmudzińskim i o. Piotrem Szymańskim. Za chwilę doszedł do nas o. Chabielski i zdałem sobie sprawę, że w auli jest 4 jezuitów ... charyzmatyków.
Artykuł jest pisany z perspektywy Kościoła w Europie Zachodniej, gdzie odczuwalny jest brak powołań oraz  brak praktykowania wiary przez katolików. W ostatnim Gościu Niedzielnym wyczytałem, że we Francji co niedzielę chodzi do kościoła 4 i pół procenta katolików, z czego 43 procent jest powyżej 65 roku życia...  Przytaczam poniżej wybrane fragmenty artykułu o. Alaina, które do mnie mocno przemawiają:

"To, że Kościół pod wieloma względami przeżywa dziś okres wygnania, że przechodzi przez pustynię, oznacza, iż powinien zejść głębiej i tam odnaleźć wodę, czyli Ducha swego Pana. Taki jest warunek, aby móc przetrwać i znów siać, sadzić, przynosić owoce i zbierać żniwo. Wszelka nowa płodność tego wymaga. Przeżywać ze spokojem okres wygnania to spoglądać z nadzieją, a ta rozprasza obecną niepogodę i uważnie obserwuje przyszłość, której zarysów dziś jeszcze nie widać. „Synu człowieczy ustanowiłem cię stróżem nad pokoleniami izraelskimi. Gdy usłyszysz słowo z ust moich, upomnisz ich w moim imieniu" (Ez 3,17). Prorok mimo ryzyka i zagrożeń, przeczuwa, widzi i głosi nadchodzące dzieło Boże. Wzywa więc każdego, a także Kościół jako Ciało, ażeby poślubić Chrystusa w Jego ubóstwie i uniżeniu. Jeśli Kościół ma zostać ogołocony, jeśli w czasie próby ma nowo nauczyć się utracić wiele ze swych dóbr, to dlatego, by znów stał się sobą - pokorną i czystą oblubienicą Chrystusa Zbawiciela. Kościół musi na nowo nauczyć się pokładania nadziei wyłącznie w Bogu i przyjąć, że jego płodność zależy od działania Ducha, który go uświęcaj i ożywia.

Pieśni ludu Izraela podczas wygnania należą do najpiękniejszych psalmów. Nie brakuje w tych modlitwach płaczu. Wygnanie to czas oczyszczenia ludu i każdego z jego członków. To okres, w którym, pośród zawierzenia i cierpliwości, ulega oczyszczeniu obraz Boga. Kościół na Zachodzie jest - zdaniem kard.  Godfrieda Danneelsa - na wygnaniu. Obecna sytuacja może pomóc mu zrozumieć, że swoją nadzieję powinien złożyć naprawdę w samym Bogu. Jego miłość trwa, jej najczęstszymi przejawami są czułość i pocieszenie (zob. Iz 66,12-13). Wygnanie stanowi jednak trudne doświadczenie: jest oczyszczaniem ze swego rodzaju pelagianizmu, w którym zbyt długo żyliśmy. Analiza wielu przedsięwzięć kościelnych podejmowanych w ostatnich latach wskazuje na to, iż chcieliśmy budować Kościół i ewangelizować własnymi siłami, zbytnio opierając się na sobie.

Każda łaska Boża jest polem bitwy - o jej przyjęcie, zrozumienie, o wierność temu, czym ona dla nas jest. W działaniu Boga nie ma automatyzmu ani jakiejś magii. Wchodzi On w dzieje ludzi i tam zderza się z ich wolnością. Spowolnienie biegu historii nie jest jedynie skutkiem splotu okoliczności - człowiek również ma w tym swój udział, bo albo dobrowolnie sprzeciwia się działaniu Boga, albo też Mu się poddaje i powierza. Walki tej nie tłumaczy jedynie ludzka wolność, ale także interwencja wroga natury ludzkiej, „oskarżyciela braci naszych" (por. Ap 12,10)...

Kościół zawsze przechodził przez trudniejsze okresy - za każdym razem były to okazje, by jeszcze bardziej powierzać się Panu. Zawsze znajdowali się ludzie, którzy podejmowali wówczas dobrowolnie walkę, wsłuchiwali się w słowo Pana i przecierali nowe drogi. Bóg kieruje swoje słowo i objawia swoją mądrość pośród ludzkich zmagań. Szczęśliwi ci, którzy dobrowolnie się na nie decydują, idąc za Chrystusem, swoim Nauczycielem. Słyszą oni słowo Boga i przekazują je światu. Odkrywają Jego zamysł miłosierdzia potężniejszy od wszystkich ludzkich mądrości, które nie mają żadnej wartości w czasach próby.

W Ciele Kościoła działa ten sam Duch - to On uświęca, ożywia, odnawia i objawia bogactwo Bożego piękna w Jego dziełach i darach. Tam, gdzie działa Duch, inne duchy mają zwyczaj się ujawniać i poddawać ludzi ochrzczonych próbie. Walka duchowa rozgrywa się nie tylko w sferze prywatności; rozeznawanie powinno też objąć dawniejsze i nowe instytucje. Kościół jako Ciało wezwany jest do uważnego przyglądania się trwałym owocom Ducha. Płodność duchowa dokonuje się za cenę rzeczywistej komunii serc i umysłów. Tylko za taką cenę to, co nowe, będzie mogło wyłonić się z tego, co dawne, a to, co dawne, ucieszy się tym, co nowe, zrodzone z płodności Boga samego...

Jesteśmy - jak mówi kard. Danneels - wręcz przymuszeni, aby przylgnąć do słowa Bożego, związać się z nim bez żadnej gwarancji, żadnej podpórki, jak Piotr kroczący po jeziorze. Jesteśmy wręcz przymuszeni, aby wierzyć, mieć nadzieję i całkowicie związać się z Bożym słowem, sakramentami, Duchem Świętym, z łodzią, która jako jedyna może ocalić nas od kłębiących się wód, czyli z Kościołem."
 

PS. A w niedzielę 17 stycznia we wszystkich kościołach w Polsce jest do odczytania List Pasterski Episkopatu Polski pt. ... "Bezcenne dobro języka ojczystego"...

6 komentarzy:

  1. Kościół jest społecznością ludzi, którzy uwierzyli w Jezusa jako swego Zbawcę. Jako Tego,który wybawia od zła, od bezsensu, który prowadzi ku dobru, ku pełi rozwoju człowieczeństwa, który pomaga upodabniać się do Niego.. Należymy do Kościoła , na ile sam Jezus wybawia nas od nienawiści, na ile nadaje pełną treść codziennym naszym poczynaniom i całemu życiu, na ile pomaga nam, byśmy się stawali odważni, wspaniałomyślni, przede wsztstkim bezinteresowni.
    Tak sobie myślę, że gdyby nie było Eucharystii, nie byłoby chrześcijaństwa, a przynajmniej nie było go w takim kształcie , w jakim jest. Przecież od samego początku, od pierwszych dni, wokół stołu eucharystycznego gromadzili się wierzący w Chrystusa. Przy tym stole uczyli się miłości , wspierania wzajemnego, umierania za drugiego. Tak było zawsze , aż po dzisiejszy dzień. W naszej samotności, w naszym smutku, w naszej szarzyznie, w naszym zwątpieniu On jest kimś najbliższym, kto chce uczestniczyć w naszym życiu, kto pomaga nam nadawać mu sens.


    Mały człowieczek

    OdpowiedzUsuń
  2. pełni rozwoju **

    OdpowiedzUsuń
  3. Duch Swiety nadal działa w XXI wieku tak samo jak działal za czasów Apostołow ,tylko nasza słaba wiara sprawia że Mu przeszkadzamy w nas działać ,trzeba nam powrócic do pierwotnej wiary i gorliwośći

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałem okazję być w Paryżu wpierw na chrzcie, potem na komunii. Było to w Polskim kościele. Sama msza z komunią była jak dla mnie bardzo swobodna. Nie czuło się tej atmosfery. Rodzice przyznali, że do kościoła chodzą tylko w większe święta. Samym dzieciom białe tuniki bardziej kojarzyły się z rycerzami Yedi. W szkole chrześniaka, dzieci w ogóle nie wiedziały o co chodzi z tą komunią. Żona usiłowała chrześniakowi wytłumaczyć co to znaczy mieć "Boga w sercu" Z mizernym skutkiem. Trochę przykro było na to wszystko patrzeć. Ostatnio ze swego podwórka zauważyłem, że coraz więcej ludzi zaczyna chodzić do kościoła na 16:00 (wtedy z żoną akurat idziemy po chleb, piekarnia przy kościele) Wiem jaki będzie kolejny krok. Niebawem oni powiedzą, oj nie chce mi się już iść, tak późno jest, jestem zmęczony. Pierwszy raz jest najtrudniejszy, potem jest łatwiej. To są niepokojące symptomy. Kościół/Bóg jest potrzebny w trudnych czasach. "Zryw wolności" "Solidarność" Wtedy były nieprzebrane tłumy. Teraz niekiedy ważniejsza jest premiera nowego Bonda w kinie lub kolejny odcinek "Tańca..." Sam nie wiem jaki Kościół lepszy. Pro-ludzki, czy bardziej konserwatywny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ma iść ku lepszemu w Kościele, skoro Msza św. w wielu krajach już nie przypomina Mszy katolickiej (dlaczego biskupi nie reagują?), nie mówi się prawie wcale o grzechu (żeby nie zniechęcić ludzi do Kościoła - czy to nie kuriozalne?!)Zanika poczucie sacrum, ale jak ma nie zanikać skoro zanikają konfesjonały, adoracja, pobożne przyjmowanie Ciała Chrystusa, skoro sami kapłani zachowują się nonszelancko, chcą być "równymi kolesiami", a mają być alter Christi dla ludzi... To jednak prawda, że dym szatana wdarł się do Kościoła... Kto wie jaki kiedyś przyjdzie zdać rachunek z nowomodnych czasów posoborowych, z odepchnięcia odwiecznej tradycji i tego co było pięknem, zachwytem naszej wiary (nawet jeśli ktoś nie znał łaciny - liczy się zachwyt serca). A teraz czym ma się zachwycać - dziewczynkami ołtarzowymi, piosenkami religijnymi w stylu disco polo itd. itd.?

    OdpowiedzUsuń
  6. Po moim pobycie w klasztorze benedyktyńskim starego rytu, który przez cały czas miał pozwolenie na prowadzenie życia i liturgii w starym rycie ) zmieniłem radykalnie podejście do niektórych reform i atmosfery posoborowej. Tam tętni życie. WIększość stanowią mołodzi, wykształceni mnisi. Pełno gości i pełno ludzi tam przybywa cały czas! A reguła bardzo ostra. Bez radykalnego pójścia za Chrystusem nie będzie powołań. NA skórę,furę i komórę już się dzisiaj nikogo nie złowi - nie mam racji?

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

web stats stat24 wizyt na stronie od 15.01.2010