czwartek, 21 stycznia 2010

Boży czas

Wczoraj w nocy pojawiła się we mnie myśl, aby podzielić się świadectwem działania Ducha Świętego w moim życiu na stronie www.kaplani.com.pl. Świadectwo to pojawiło się już w ubiegłym roku w dwumiesięczniku odnowy charyzmatycznej Szum z nieba. Pokazuje ono działanie Ducha Świętego z jednej strony oraz z drugiej strony mój 'opór' w rozwijaniu Jego Łaski. Duch Święty jednak cierpliwie dotykał mojego serca, aby pełniej Mu się poddało. Przesłałem je więc do ks. Jacka Sochy, odpowiedzialnego za tę kapłańską stronę. Dzisiaj około południa ks. Jacek zadzwonił do mnie z prośbą o pomoc w spowiedziach na kursie Filip (nie pamiętam, żeby kiedykolwiek do mnie dzwonił...). Wspomniałem mu o przesłanym przeze mnie świadectwie. Wyglądało na to, że jeszcze go nie widział. Powiedział, że zajrzy do niego za chwilę. Po południu zaglądając na stronę o kapłanach zobaczyłem, że moje świadectwo zostało już umieszczone.

W ciągu dnia zajrzałem też do odłożonej na jakiś czas książki o Demosie Shakarianie pt. Najszczęśliwsi na świecie. I tam przeczytałem fragment, który bardzo mnie poruszył. Jest to opis początków chrześcijaństwa w Armenii:

"Ormianie — kaznodzieja często nam to przypominał — są najstarszym chrześcijańskim narodem na świecie, jak również tym, który znosił największe cierpienia za swoją wiarę. Niedawne masakry dokonane przez Turków to tylko najświeższe dowody ustawicznych dążeń sąsiadów do wymazania tego upartego narodu z mapy świata. Ciągle powtarzanie tych historii w kazaniach spowodowało, że stały się one jakby częścią naszego życia.
"Było to w roku 287 — rozpoczynał na przykład kaznodzieja — święty Grzegorz, będąc wtedy młodym człowiekiem, szukał możliwości powrotu do swojej ukochanej Armenii". Grzegorz popadł w niełaskę u ówczesnego króla Armenii i został zesłany na wygnanie, a tam po raz pierwszy usłyszał wieść o Chrystusie. Nie bacząc na ryzyko wraca do swego kraju, aby dzielić się ewangelią ze swymi rodakami.
Król jednak szybko dowiedział się o jego powrocie. Kazał go pojmać i wrzucić do najgłębszego więzienia w swoim zamku, skazując tym samym na śmierć głodową. Siostra króla, słuchając potajemnie świadectw Grzegorza, nawróciła się. Kaznodzieja malował przed naszymi oczami żywy obraz tej młodej niewiasty skradającej się po śliskich, wilgotnych schodach do ciemnego, potwornie cuchnącego lochu, z ukrytą kromką chleba lub kuflem koziego mleka pod mocno pofałdowaną suknią. Udawało się jej to robić przez czternaście lat i w ten sposób utrzymywała Grzegorza przy życiu.
Wtem opanowała króla nieuleczalna choroba, rodzaj obłędu, która powodowała, że w czasie ataków rzucał się na podłogę i chrząkał jak zwierzę. Gdy miał' chwile przytomności, szukał pomocy u lekarzy, ale nadaremnie. "Człowiek o imieniu Grzegorz mógłby ci pomóc" — sugerowała bratu siostra. "Grzegorz umarł już wiele lat temu — odparł król — i jego kości butwieją pod tym zamkiem." "On żyje" — powiedziała spokojnie i przyznała się do tego co robiła przez czternaście lat.
Tak więc, Grzegorz został wyprowadzony z lochu. Jego włosy były białe jak śnieg na górze Ararat, ale był zdrowy na umyśle i duchu. W imieniu Jezusa Chrystusa zgromił demony, które opętały króla i w ten sposób został on uzdrowiony. W roku 301 obaj podjęli dzieło nawrócenia całej Armenii.
Podczas długiej drogi powrotnej ciągle rozmyślałem o tej historii. Myślałem o tym cierpliwym człowieku siedzącym przez wiele lat w ciemnym, zamkniętym lochu. Lata mijały bezpowrotnie, a on nie tracił wiary, nie tracił nadziei; czekał na właściwy, Boży czas..."

Tak jakby Pan chciał mi powiedzieć, że na wszystko jest czas. Że moje lata 'niesłuchania' Ducha Świętego wcale nie są czasem straconym. Że cały czas On był ze mną i prowadził mnie ku temu, co dzieje się teraz. I że teraz właśnie nadszedł Boży czas w moim życiu.

W moim świadectwie dzielę się proroctwem, które padło kilkanaście lat temu w czasie moich studiów filozoficznych w Krakowie na rekolekcjach prowadzonych przez Wspólnotę Błogosławieństw:
"Było to 19 marca – w uroczystość św. Józefa. Po Komunii, grupa prowadząca rekolekcje uwielbiała Boga pięknym śpiewem w językach. Po chwili zaczęły się pojawiać słowa poznania w języku francuskim, tłumaczone na język polski. Stałem z tyłu kościoła pod ścianą. W pewnym momencie w sercu usłyszałem takie słowa: – Teraz będzie do ciebie! Serce mi zadrżało i wsłuchiwałem się uważnie w słowa, które zostały przetłumaczone mniej więcej tak: – Jest tu w kościele pewien seminarzysta. Przeżywa trudności, ale Pan go umacnia i w przyszłości będzie on innych uczył modlitwy na wzór św. Józefa."

Dziś też właśnie dostałem paczkę od Magdy - studentki z Wrocławia, która przesłała mi ... ikonę św. Józefa z Jezusem, którą sama dla mnie namalowała (napisała) [na zdjęciu]. Piękna, nieprawdaż...!

9 komentarzy:

  1. Przyznam się, że otworzyłam link ze świadectwem i od razu go zamknęłam, bo... już je znam ;)
    fajnie, że dzieli się nim Ojciec dalej :)
    i jakże fajne jest to, że na wszystko jest czas... I że Jezus to twardziel z cierpliwością bez granic ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta ikona jest piękna:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne świadectwo proszę Ojca :))
    Widać że to wszystko ma CAŁOŚĆ :)
    że coś się kiedyś zaczęło, potem lekko niewidoczne wciąż było a teraz trwa :)))
    Ktoś mi dziś powiedział
    że idę do przodu jak burza ;)
    udaje mi się realizować konkretne plany, jeden za drugim :)) i ma się wrażenie że to wszystko tak szybko, ogromny rozwój :)
    Ja myślę że Ojciec tak samo :)
    Wciąż do przodu :) Z wiatrem :)
    Ducha Świętego :)
    Z Duchem Świętym można iść tylko do przodu :)))
    Nawet gdy wydaje się że to jest pod wiatr
    ale jednak zawsze DO PRZODU!!! :-)))
    Pozdrawiam serdecznie :-))

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przypuszczałem, że są ikony z Józefem !?! Świadectwo też przeczytałem. W okolicy Krakowa mieszkam (Rudawa, kościół z przed 1300 roku!), a w okolice Gdańska jeżdżę na wczasy. W tym roku do Władysławowa. Dobrze wybrałem tego bloga do czytania :)

    OdpowiedzUsuń
  5. witam..
    dawno mnie tu nie było
    tak link też szybko zamknęłam, bo z biblioteczki TQ wydobyłam ten nr Szumu z ojca świadectwem. taaak =].
    historię Grzegorza słyszalam, na zajeciach z Patrologii, na studiach.
    a Duch św. takze mówi w zwykłych spotkaniach z znajomymi, z wspólnoty, w żartach, śmiechu,w wspólnym byciu ze sobą,
    w wspólnym powrocie w trzaskajacym mrozie w moim mieście :D
    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  6. poszukiwacz_Sensu25 stycznia 2010 22:06

    a ja tu trafiłam przez dział "blogi" na kaplani.com :) I co więcej- chyba pozostanę tu na dłużej. Dobrze każdego dnia "szukać (i znajdować) Boga we wszystkim"!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeszcze tutaj mnie nie było :), zachęcił mnie zapewne Duch św.to kazanie bardzo mi się podobało a najbardziej to co Pan postanowił zdziałać poprzez Grzegorza.Zrozumiałam , ze ja nie muszę znać planów Stwórcy wobec mnie to On sam jeśli będę posłuszna Jego Woli nada memu życiu dobry smak

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki Ojcze. Czasem tu zaglądam, dziś zobaczyłam Józefa zupełnie innego niż moje wyobrażenia:)Teraz chciałabym się z nim zaprzyjaźnić. Ania

    OdpowiedzUsuń
  9. serdeczności urodzinowe..
    spóźnione..
    no ale teraz zakoduje może w pamięci..ojcze
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

web stats stat24 wizyt na stronie od 15.01.2010