Pisanie o Duchu, to trochę jak pisanie o wietrze... Czyli wiem, że wieje, odczuwam jego powiew, ale nie zawsze o tym rozmawiam, a jeszcze rzadziej piszę...
Minął miesiąc od ostatniego posta, nad krajem przeszły potężne wichury, a Duch jak zawsze wieje delikatnie, pozwalając się usłyszeć, gdy jak Eliasz wychodzę z groty.
Dziś rano przeczytałem cytat z Thomasa Mertona: "Według mnie być świętym oznacza bycie sobą. Dlatego problem świętości i zbawienia jest w rzeczywistości problemem odkrycia, kim jestem oraz odkrycia mojego prawdziwego Ja".
Na mszy, będąc w koncelebrze, zaczęły mnie irytować drobiazgi: hałaśliwe używanie ampułek, powolna recytacja modlitw i inne drobne zachowania ... moich współbraci. Na szczęście natychmiast Pan pozwolił mi zobaczyć w tym ... siebie jak w lustrze. Stało się dla mnie jasne, jak nigdy dotąd, że jakiekolwiek uczucie wywołane przez drugą osobę czy sytuację oraz cokolwiek myślę o drugim, ma źródło tylko w moim Ja.
Jeśli nie zobaczę siebie w "lustrze" drugiej osoby, zwłaszcza w mojej irytacji, złości, gniewie, zazdrości itd., to nie spotkam się z moim Ja i nigdy nie będę mógł być sobą. A wtedy nie mam szans na ... świętość.
Pozostaje tylko "świętoszkowatość" jak z obrazka: ... papierowa, kolorowa, cukierkowata, ale ... nieprawdziwa.
Minął miesiąc od ostatniego posta, nad krajem przeszły potężne wichury, a Duch jak zawsze wieje delikatnie, pozwalając się usłyszeć, gdy jak Eliasz wychodzę z groty.
Dziś rano przeczytałem cytat z Thomasa Mertona: "Według mnie być świętym oznacza bycie sobą. Dlatego problem świętości i zbawienia jest w rzeczywistości problemem odkrycia, kim jestem oraz odkrycia mojego prawdziwego Ja".
Na mszy, będąc w koncelebrze, zaczęły mnie irytować drobiazgi: hałaśliwe używanie ampułek, powolna recytacja modlitw i inne drobne zachowania ... moich współbraci. Na szczęście natychmiast Pan pozwolił mi zobaczyć w tym ... siebie jak w lustrze. Stało się dla mnie jasne, jak nigdy dotąd, że jakiekolwiek uczucie wywołane przez drugą osobę czy sytuację oraz cokolwiek myślę o drugim, ma źródło tylko w moim Ja.
Jeśli nie zobaczę siebie w "lustrze" drugiej osoby, zwłaszcza w mojej irytacji, złości, gniewie, zazdrości itd., to nie spotkam się z moim Ja i nigdy nie będę mógł być sobą. A wtedy nie mam szans na ... świętość.
Pozostaje tylko "świętoszkowatość" jak z obrazka: ... papierowa, kolorowa, cukierkowata, ale ... nieprawdziwa.
Irytacja czyimiś zachowaniami mnie również często pokazuje co tkwi we mnie, ale ... są też sytuacje odwrotne, gdy ktoś w jakiś sposób nas atakując robi to, bo ma problem ze sobą, a uderza to w nas- tu jest już trudniej zachować prawdziwą świętość :)
OdpowiedzUsuńdziękuję za mądry post
Madzia
Codzienność droga do świętości ?
OdpowiedzUsuńZmęczenie, rozdrażnienie, sprzeczka, poczucie bezradności, i śmiertelnej nieszczęśliwości,tak często takie sytuacje są wpisane w życie.
Wtedy należy pomyśleć o tych dniach , które wypełniały nasze serca słońcem radości, zadowolenia, uśmiechu i życzliwości. Nigdy nie powinniśmy zapominać najpiękniejszych dni naszego życia. Powracajmy do nich ilekorć w naszym życiu wszystko zaczyna się zabarwiać na kolor czarny, a gorycz jak ogromna poódz zalewa nasze serca, i umiera w nas wszelka nadzieja. Ne zapominajmy naszych dobrych dni. Jeśli o nich zapomnimy, mogą już nigdy do nas nie powrócić.
Mały człowieczek.
dzięki ojcze... pomysle nad tym głębiej, ciesze sie... że coś "zawisło " w tym miejscu
OdpowiedzUsuńHmm...po przeczytaniu tego posta widzę, iż tak na prawdę ja już teraz uczę się tego. Obserwuję innych rozmawiam z nimi oraz czytam komentarze pod swoimi postami na blogu. I za każdym razem caraz częściej widzę w tych ludziach siebie a szczególnie w komentujących moją poezję.
OdpowiedzUsuń