niedziela, 7 czerwca 2009

Tata, Jezus i Sarayu

Dziś uroczystość Trójcy Świętej. Zdałem sobie sprawę, że książka, którą właśnie przeczytałem oprócz wspomnianych wczoraj przeze mnie spraw, jest jedną z najpiękniejszych przypowieści o ... Trójcy Świętej. Ojciec - Tata przez większość powieści jawi się jako ... Murzynka. Jezus - to Jezus - żydowski robotnik, a Duch Święty to ... Azjatka o imieniu Sarayu, co oznacza ... wiatr. W pierwszym momencie uderzyła mnie postać Taty w postaci kobiety. Ale im dalej czytałem, tym bardziej rozumiałem, jak bardzo Bóg stał się dla nas odległy przez to, że nazywając go Ojcem - przenosimy na niego często trudne doświadczenie naszego ziemskiego ojca. Pod koniec powieści Tata ujawnia się też jako mężczyzna. Tak czy inaczej skoro jesteśmy stworzeni na obraz Boży jako mężczyźni i kobiety ("Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę" Rdz 1,27), to czyż Bóg nie ma w sobie w pełni cech kobiety i mężczyzny...? Jezus to ... Jezus. Najbardziej zadziwiająca jest jednak Sarayu, będąca odpowiednikiem Ducha Świętego.
Chata próbuje ukazać relacje, jakie panują w tej doskonałej wspólnocie osób. Zarazem ich "zadania" w relacji do stworzenia. Nie mogłem trafić na lepszy "prezent" na uroczystość Trójcy.
Gdy dzisiaj w czasie homilii o. Prowincjał mówił o Trójcy Świętej, przyszło mi na myśl, że św. Ignacy ujrzał Trójcę jakby pod postacią ... trzech klawiszy organowych. Bardzo prosty i skromny obraz. Czyż nie jest piękniejszym obraz domu, w którym trzy osoby: Tata, Jezus i Sarayu żyją w wielkiej zażyłości i miłości...

23 komentarze:

  1. Ale czy naprawdę potrzebujemy by Bóg był kobietą, Duch Świety wiatrem o jakimś imieniu, mniej czy bardziej przyswajalnym, a Jezus żydowskim robotnikiem? Może takie obrazy pomagają nam inaczej spojrzeć na Boga- ale czy prawdziwie??

    OdpowiedzUsuń
  2. Dotąd nie komentowałem własnych wpisów... Może czasem potrzeba.
    A czy obraz Boga w przypowieści o "synu marnotrawnym" nie pomaga nam spojrzeć na Boga? Czy prawdziwie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę,że dla feministek to jest calkiem dobre Bóg-kobieta ;) hehe!

    OdpowiedzUsuń
  4. Abba to tata, tatuś a nie mama czy mamusia.I niech tak pozostanie.A jak ktoś ma problemy i przenosi cechy ziemskiego ojca na Boga Ojca, to niech próbuje to zmienić ale nie w ten sposób.Myślę,że to się da zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem Anonim od pierwszego wpisu :) pozostałe 2 nie moje... dla mnie to nie powód do smiechu, że feministki cieszyłyby się z Boga Matki... Ani też nie sprawa, w której możnabyłoby rokować czy ktoś może czy nie może zrobić coś w sprawie projektowania obrazu Boga na podstawie doświadczeń z ziemskim ojcem... Ale- Ojcze Sławku- może to zabrzmi mocno- ale ja widzę różnicę między przypowieścią o synu marnotrawnym, a opisem Trójcy z książki- jedną, ale znaczącą... Pismo Święte jest warte by o nim mówić i się na nim wzorować, jest Słowem, które otrzymaliśmy od Pana, a książka, jakakolwiek by nie była- nie zasługuje na miano "natchnionej"... tak sądzę- że opieranie się na obrazach z Biblii a z książek gdzie Duch Święty jest wiatrem to nieosiagalna przepaść- dla mnie, Ojciec ma prawo myśleć i czuć inaczej i ja to szanuję :) pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  6. ciekawa książka ojcze..Trzeba się tej ksiażce przyjrzeć z bliska =]
    Czekałam kiedy ojciec się odezwie..na swoim blogu :P nie ładnie kiedy blogger się całkiem nie wypowiada na swoim blogu :]
    A ja coś kojarzę, że w Piśmie Św. jest wspomniane, że Pan Bóg zarówno ma cechy ojca jak i mamy. U Izajasza na przykład. Jak coś to ojciec mnie niech poprawi.
    W stosunku do Narodu Wybranego często są jednak uwypuklane bardziej cechy ojcowskie takie jak: zapalczywość, gniew, A czasem w innych miejscach są także wspominane cechy matczyne.
    Podoba mi się takie podejście.
    Uważam się za bardzo przyzwyczailiśmy się do tradycyjnego schematu o Trójcy Św. Bo tak jest łatwiej i logiczniej.
    Pan Bóg nie jest statyczny, jest dynamiczny. Objawia się ludziom w sposób dostosowany do aktualnych potrzeb człowieka. Czasem jest stanowczy, wymagający, a czasem w delikatny sposób prowadzi, mówi do serca.
    Pozdr :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ** Uważam że za bardzo ....

    OdpowiedzUsuń
  8. Przykro mi, że mój wpis zrodził tyle zamieszania. Chciałem, aby ten blog był bardziej dzieleniem się odkrywania i doświadczania działania Ducha Świętego, niż dyskusją czy coś jest słuszne lub nie. Duch ujawnia się w najprzeróżniejszy sposób: w Słowie Bożym, w spotkaniach z ludźmi, myślach, sytuacjach, książkach itd. Ale nade wszystko jest widoczny, gdy przez wiarę postrzegam to wszystko.
    W książce Chata Duch Święty nie jest wiatrem. Jest osobą. Wielu wierzących wyznaje, że wierzy w Ducha Świętego, a nie ma z nim żadnej relacji.
    Swoją drogą w języku hebrajskim słowo 'ruah', które tłumaczymy jako 'duch', oznacza przede wszystkim ... 'wiatr'(także 'tchnienie'). Czytamy na początku Księgi Rodzaju: "a Duch Boży unosił się nad wodami".
    W 3 rozdziale Ewangelii św. Jana, z którego zaczerpnąłem tytuł tego bloga czytamy: "Wiatr wieje tam, gdzie chce i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, kto narodził się z Ducha" (J 3,8). W oryginalnym tekście greckim autor Ewangelii używa tego samego słowa na początku i na końcu tego wersetu. To samo słowo - 'pneuma' oznacza 'wiatr' i ... 'duch'. Stąd tytuł bloga 'Duch wieje...'.
    Tak więc nazwanie Ducha wiatrem jest jak najbardziej biblijnym obrazem, bo po prostu to to samo słowo...
    Zachęcam bardzo do przeczytania najpierw tej książki, aby może zrozumieć, co mnie w niej zachwyciło... Na pewno nie jest to ukazanie Boga Ojca jako kobiety. Chodzi o wiele więcej. Wierzę, że książka poruszy pozytywnie także Ciebie, droga uczestniczko tego bloga!
    "Wiatr wieje, gdzie chce..."

    PS. Zachęcam uczestników tego bloga do zalogowanego podpisywania się, by unikać wpisów anonimowych.

    OdpowiedzUsuń
  9. oj ojcze spokojnie.. :)jak będe mogła to przeczytam książkę tą..bo mnie bardzo ciekawi :)
    Czy te słowa były do mnie??

    OdpowiedzUsuń
  10. Odpisywałem Anonimowej autorce wpisu nr 1 i 5. Ale w "międzyczasie" pojawiły się dwa twoje wpisy "Isso" (Alicjo).
    Rzeczywiście chyba warto czasem wyjaśnić pewne niejasności... :)

    OdpowiedzUsuń
  11. ha! nie ma 5 anonima :P sa tylko 4 anonimy.. mi bardziej wygląda na panów..a więc?? :)do kogo to było?hihihi.. przynajmniej jeden sj z północy pisze blog, bo jest młody ojciec sj z Wrocławia..

    OdpowiedzUsuń
  12. Myślałem, że tego bloga komentują same panie... ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. ano w dzień może się przekonamy "), mam nadzieję,że reszta anonimów...ustosunkuje się, zarejestruje się i zaloguje się pod nickami :)
    Dobrego dnia życzę.. bo w Białymstoku będzie pogoda w kratkę :D

    OdpowiedzUsuń
  15. ABBA znaczy Tato:)Trzeba uczyć się takiego wołania do Boga.Czasem trudno,ale wiem jednak,że jest to możliwe.Obraz ziemskiego Ojca często nie równa się z obrazem Boga.Może i dobrze,bo czasem nie wiadomo jaka mieszanka by z tego wyszła!!! Coraz bardziej dostrzegam w swoim życiu,że obraz Boga jaki sobie wypracowałam nie jest oparty wcale na postawie rodziców i powiem nieśmiało,że cieszę się z tego,bo nie wiem czy dziś byłabym tak szczęśliwym człowiekiem jakim jestem.To różnego rodzaju spotkania i rekolekcje kształtowały we mnie obraz ABBY i Maryi i za jedne z nich dziękuję w Ojca wykonaniu:)Pozdrawiam.Asia

    OdpowiedzUsuń
  16. Widzę,że moje dwa komentarze- 1. i 4. wywołały zamęt- przepraszam, nie miałam tego w zamyśle, wręcz przeciwnie- chciałam wyrazić swoją opinię nie wiedząc, że to wywoła taki ruch... Zgadzam się Ojcze z Tobą znacząco, mam wrażenie, że źle się zrozumieliśmy... Nie oceniam tego jak kto przedstawia obraz Boga, Ducha Świetego czy Jezusa. Wiem, że obrazy często pomagają... Ja jednak nie pisałabym o książce jako o czymś tak wartościowym... trudno wytłumaczyć mi to co mam na myśli- głównie chodzi mi o to by patrzeć na Boga z Pisma Świętego, a nie z Chaty... bo każdy mógłby zrobić coś podobnego- znaleźć książkę, która go inspiruje i "zrobić" sobie swojego boga- według potrzeby z takimi a takimi cechami... o to cały czas mi chodzi- nie mówię, że Chata sieje zamęt, ale inne publikacje często tak, również te z Empiku :) przepraszam za wywołanie burzy :) Magda

    OdpowiedzUsuń
  17. żeby nie było, jeszcze niczego nie napisałam jako anonim w tej notce:)
    Co więcej, jestem już zalogowana:)

    OdpowiedzUsuń
  18. witaj Jagódka wśród nas, jak na razie to faktycznie panie komentują twój blog Ojcze, ja obstaje dalej, że może jakiś pan między nimi się kryje =]

    OdpowiedzUsuń
  19. tak się jakoś złożyło, ze przez to ze się zalogowałam, zaczęłam pisać bloga:))
    http://nielekajsie.blogspot.com/
    Zapraszam:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ojcze, gdzie są nowe notki??!!;P
    niecierpliwa Krystyna:D

    OdpowiedzUsuń
  21. WITAM nawiązując do ,,Chaty" to bardzo mnie wzruszyła ta książka i cieszę się że ją przeczytałem od 6 lat nic nie czytałem to tym bardziej jestem poruszony....... a jeśli chodzi o działanie DUCHA ŚWIĘTEGO to działa On w moim życiu poprzez Inne osoby, które ostatnio poznałem a są to osoby o tak szczerym sercu i intencjach, że czasem czuję się, że ,,świat" który mnie otacza jest daleki od tego co w życiu najważniejsze..... ,,świat" nastawiony na zysk i pęd........ Duch Święty połączył nasze ścieżki i dzięki temu czuję ciepło ich serc

    OdpowiedzUsuń
  22. Przede wszystkim, trzeba przeczytać tę książkę. Jest naprawdę dobra. Fabuła wskazuje, że to jest prawdziwa bajka terapeutyczna dla osób o naurotycznym obrazie Boga - leczy nas ze skrzywień. Z drugiej strony, głębia przekazu tej książki każe sądzić, że to nie jest bajka, choć terapeutyczna. Po przeczytaniu tej książki budzi się w człowieku tęsknota za Bogiem i gotowość do pełnego zawierzenia Mu.

    OdpowiedzUsuń
  23. Zgadzam się z Jurkiem, tęsknota za Bogiem po przeczytaniu Chaty rzeczywiście wzrasta. Dla mnie jeszcze jeden moment był niesamowity, a mianowicie, gdy Bóg-Tata powidziała (w rodzaju żeńskim:), że nie jest Bogiem Chrześcijan. Dopiero od niedawna odkrywam jak bardzo wszyscy jesteśmy równi w oczach Boga. Nie ważne czy należymy do takiego czy innego kościoła, mieszkamy w rodzinie żydowskiej, buddyjskiej, czy arabskiej. Mamy jednego Ojca, Tatę, który kocha nas wszystkich i wyciaga rękę do każdego. Ta równość zabrania jakiegokolwiek poczucia wyższości względem wyznawców innych religii. Dzieci Boga mieszkają w różnych zakątkach świata, mowią różnymi jezykami, mają różne kolory skóry. Polecam wszystkim, którzy nie przeczytali. Chata uporządkowuje wiele spraw.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

web stats stat24 wizyt na stronie od 15.01.2010