poniedziałek, 25 maja 2009

Jeden płomień

W sobotę pojechałem do sanktuarium w Matemblewie (dzielnica Gdańska). Odbywał się tam festiwal "Młodzi i miłość". Miałem zamiar rozdawać młodzieży zaproszenia na rekolekcje Szkoły Kontaktu z Bogiem. Ostatecznie rozdałem może kilkanaście ulotek. Za to do mojego "stanowiska" podeszło pewne małżeństwo. Zaczęliśmy rozmawiać o rekolekcjach ignacjańskich i tak doszliśmy w rozmowie, że oboje są we wspólnocie "Czas dla rodzin". Liderem tej wspólnoty jest człowiek, który kiedyś prowadził grupę modlitewną, w której przeżyłem seminarium Odnowy w Duchu Świętym. Podeszła do nas w pewnym momencie 17-letnia dziewczyna, która jest córką tego człowieka. Gdy przeżywaliśmy 18 lat temu wylanie Ducha Świętego ona miała kilka miesięcy i była jeszcze pod sercem matki...
W tej samej wspólnocie jest też małżeństwo moich bliskich przyjaciół. Poznaliśmy się jeszcze we wspólnocie oazowej, do której trafiłem w szkole średniej.
Przyszli oni na mszę, która miała się rozpocząć po południu. Rozmawialiśmy o przeżywaniu na nowo mocy Ducha Świętego w naszym życiu. W pewnym momencie między małżonkami pojawiła się różnica zdań, co do zaangażowania w pewne inicjatywy. Poprosiłem, abyśmy na koniec się pomodlili razem. Gdy modliliśmy się pojawił mi się obraz, który jest symbolem "spotkań małżeńskich" - dwie obrączki, z których wypływają dwa płomienie. Tyle, że w "moim" obrazie płomnień był prawdziwy i był jeden. Powiedziałem o tym po modlitwie.
Okazało sie, że dzień wcześniej wieczorem poszukiwali właśnie tego znaku w Internecie, bo był im do czegoś potrzebny...
Ogień, który płonął był jeden. Jak mi napisali wczoraj, następnego dnia tylko we dwoje, bez dzieci poszli razem do kina, a potem na spacer, jak zakochani wybierają się na randkę i nadrobili zaległości w dialogu małżeńskim...

2 komentarze:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

web stats stat24 wizyt na stronie od 15.01.2010