środa, 6 stycznia 2010

Modlitwa dzieci

Pierwsze trzy dni chodzenia po kolędzie mam za sobą. Jakże inne są to spotkania niż w poprzednich latach... Wczoraj po raz pierwszy zdarzyło się, że rok po roku poszedłem z kolędą do tych samych rodzin. Proboszcz zawsze stara się, aby była rotacja, tak by co roku pójść do kogoś nowego. Zrozumiałem jednak, że to Pan chce, abym teraz poszedł raz jeszcze spotkać się z tymi samymi osobami. We wszystkich rodzinach rozmawialiśmy o wierze w żywego Jezusa. Dzieliłem się tym, jak Pan dotyka moje serce, uzdrawia i prowadzi do zażyłej relacji z NIM. Za każdym razem prowadziło to do odwzajemnionego dzielenia i często do jeszcze jednej pogłębionej modlitwy.

Najbardziej uderzyły mnie w tych dniach spotkania z rodzinami, gdzie są dzieci. Mam wrażenie, że Pan pozwolił mi odkryć coś niezwykłego...

Pierwszego dnia w jednej rodzinie była dwójka małych dzieci: 8-letni Filip i malutka Blanka. Rozmawiałem z Filipem o jego patronie i przeczytaliśmy razem fragment opisujący, co czynił Filip w Dziejach Apostolskich (Dz 7). Zapytałem, kim według niego jest Bóg. Filip odpowiedział: Bóg jest Tatą wszystkich. Potem zaprosiłem, aby pomodlił się. Podziękował Tacie za ... śnieg i rodziców. Gdy modlił się w jego oczach pojawiły się ... łzy.

Drugiego dnia na koniec kolędy przyszedłem do rodziny 11-letniego ministranta Pawła, który towarzyszył mi w kolędzie. Także tutaj rozmawialiśmy o modlitwie. Paweł pokazał mi Biblię. Mówiliśmy o tym, że może wraz z rodzicami czytać ją wieczorem. W pewnym momencie tej naszej spokojnej i Bożej rozmowy, Paweł bardzo wzruszył się i delikatnie zaczął ... płakać. Powiedziałem, że ma się nie bać tych łez, bo świadczą one, jak bardzo blisko jego serce jest Boga.

Zacząłem się zastanawiać po kolędzie, czy jest jakiś związek między tymi dwoma sytuacjami i czy był to 'przypadek', czy może jest w tych poruszeniach Coś więcej.

Wczoraj Pan dał mi odpowiedź... W pewnej, w moim odczuciu, bardzo Bożej rodzinie, zaczęliśmy się modlić. Modliłem się, jak serce mi podpowiadało. Zachęciłem, aby włączyć się do mojej modlitwy. Jeden z dwóch braci bliźniaków (mają 10 lat) - Adaś - zaczął modlić się za swojego dużo starszego brata i wtedy także u niego pojawiły się łzy. Gdy usiedliśmy wciąż był delikatnie poruszony. Adaś przyniósł mi swoją Biblię dla dzieci i okazało się, że już całą przeczytał. Ostatecznym potwierdzeniem dla mnie były słowa jego brata bliźniaka - Sławka :-). Na pytanie, jak myśli, kim jest Bóg, odpowiedział:... Tatą wszystkich!

Nie mam już żadnych wątpliwości, że dzieci mają szczególnie otwarte serce na poczucie Bożej obecności. Wystarczy pozwolić im ... modlić się z serca. Nie wkuwać im formułki czy pacierze, ale pozwalać im mówić do ich TATY.
Niestety z wiekiem szybko tracimy tę wrażliwość płynącą ze spotkania z Bogiem. Często nie z naszej winy. Po prostu wpaja się nam, że mamy być w porządku wobec Boga, odmawiając pacierze, a jeśli tego nie zrobimy - spowiadając się z tego. Tak powoli umiera nasza relacja z Żywym Bogiem - Tatą wszystkich...

Wyrzekł Pan: Ponieważ ten lud zbliża się do Mnie tylko w słowach, i sławi Mnie tylko wargami, podczas gdy serce jego jest z dala ode Mnie; ponieważ cześć jego jest dla Mnie tylko wyuczonym przez ludzi zwyczajem, dlatego właśnie Ja ponowię niezwykłe działanie cudów i dziwów z tym ludem: zginie mądrość jego myślicieli, a rozum jego mędrców zaniknie. (Iz 29,13-14)

6 komentarzy:

  1. Niestety to jest prawda, że przestaliśmy się modlić. Już nie ma np pacierzy rannych , które dzieci tak dokładnie odmawiały. Napiszę wiecej, nie ma nawet wspólnych modlitw całej rodziny.
    Przestaliśmy się modlić przed, i po posiłku . Nawet powoli zanika znak krzyża świętego.
    Wystarczy w ciągu dnia przejść się blisko kościoła, wejść do środka, Kościoły świecą pustkami. Jakże często tłumaczymy się , że jesteśmy zagonieni, przemęczeni codziennością, nie mamy czasu ani sił na modlitwę.
    Ale to chyba znaczy, że tak naprawdę modlitwa nie jest dla nas bardzo ważna. Daliśmy się opanować pośpiechowi działania, mówienia, budowania, załatwiania. Dochodzimy do wniosku, że będziemy tylko właśnie z tego rozliczani i teraz, i kiedyś na końcu świata. Nie potrafimy przyjać do wiadomości, że tylko dzięki modlitwie to co robimy , będzie lepsze, bardziej watościowe. My często chcemy mieć coś na już, natychmastowe efekty naszych modlitw. Uważamy ,że modlitwa wstrzymuje nas w biegu, opóznia nasze wyniki. A przecież każdy z nas musi się modlić.I nie tylko aby prosić, dziękować, czy przepraszać.Ale przede wszystkim po to aby nasycić się Jego Światłem. Aby właśnie w Jego dobru stopniało zło, które nas ciągle w jakims stopniu niszczy. Musimy się modlić aby w Jego Pięknie ustąpiła brzydota, która nas zniekształca. Musimy się modlić aby w Jego Prawdzie zniknęło kłamstwo, które się w nas nakłada. Gdy prosimy, dziękujemy, przepraszamy, to trwamy w Jego obecności, upodobniamy się do Niego,uczymy się kochać, i myśleć , chcieć jak On.

    A co do modlitwy dzieci...

    '' Gdy byłem dzieckiem,
    mówiłem jak dziecko,
    czułem jak dziecko,
    myślałem jak dziecko.''


    Mały człowieczek

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak sięgnę pamięcią wstecz. Bardzo łatwo było mi nawiązać dialog/monolog z Bogiem. Często w myślach rozmawiałem z Bogiem, choć wcale nie miałem potrzeby. Byłem znacznie szczęśliwszy dawniej. Mniej problemów, a jednak miałem dużo do powiedzenia Bogu. Teraz już nie potrafię tak "rozmawiać". Przedtem sprzyjały ku temu okoliczności. Do szkoły/pracy jeździłem autobusem i szedłem pieszo ponad pół godziny. Miałem wtedy czas na rozmowę w duchu z Bogiem. Teraz wstaję 5:25 rano. Wsiadam w garażu w samochód i wysiadam w garażu w pracy. Potem 8-10 godzin intensywnego myślenia (programista) Potem znowu w garażu wsiadam, w innym wysiadam. Po drodze załatwiając bieżące sprawy i usiłując oczyścić mózg z myśli. Co do dzieci, mam syna w wieku buntu. Wraz z buntem pojawiła się własna, odrębna interpretacja Boga. Zauważyłem niestety też, że ogromny wpływ na to ma środowisko w Jego nowej szkole. Wydaje mi się też, że jest to niejako próba dostosowania Boga do własnych potrzeb, aby było wygodniej. Niestety na razie nie mam pomysłu jak temu przeciwdziałać. Zawsze z synem miałem doskonałe relacje, ale wiek buntu polega niestety na negowaniu wszystkiego co mówią inni. Na razie próbuję przeczekać, bo wszelka perswazja prowadzi jedynie do większego "stawania okoniem". Niestety wraz z wiekiem "komplikujemy" się i mamy coraz mniej czasu na rzeczy ważne. Wszyscy to wiemy i wszyscy popełniamy ten sam błąd. Dobrze jak opamiętanie nie przychodzi zbyt późno.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sławku dzięki za Twoje świadectwo, kolęda to trochę strach przezd "obcym" w domu i nie wiadomo o czym to pogadać, skoro ksiądz ma tysiące mieszkań do szybkiego nawiedzenia. Sama tego doświadczyłam jak zmieniłam miejsce zamieszkania i parafię, nic po za pogodą i zdrowiem nie przychodziło mi do głowy... śmiać mi się chciało na wspomnienie kabaretu "wizyta księdza"... bo aż cisnęło się stwierdzenie,... że też Dudka na mundial nie wzięli...:D no ten tego...
    By zaczać ważny temat trzeba czasu, i blokuje ta swiadomość, że Ksiądz musi zdążyć do wszytskich mieszkań,...a jak rozpoczniesz temat to ksiądz już musi iść, więc lepiej nie rozpoczynać.
    Z modlitwą trochę inaczej, jak jest nadzieja, że wspólna modlitwa ma moc przemiany, to intencja szybko może wypłynąć - dzięki za Twoje Pismo Św w ręku.
    Wzruszyły mnie Twoje opowieści o wrażliwości dzieci, dziękuję, za to że jesteś takim znakiem, za Twoje działania, wiarę, modlitwę

    ...i jeszcze mały komentarz do jednego z komentarzy: są jeszcze domy gdzie modlą się dzieci i gdzie modlą sie całe rodziny :) ja znam takie

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też znam takie rodziny :)

    Mały człowieczek

    OdpowiedzUsuń
  5. Od dzieci można się bardzo dużo nauczyć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam tą notkę dopiero wczoraj. Później,gdy się modliłam,czytałam czytania z tego dnia.I jedno jest o tym,jak płacząca Anna prosi Pana,by dał jej syna...
    1Sm 1, 8-20

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

web stats stat24 wizyt na stronie od 15.01.2010